środa, 27 maja 2009

Co mają wspólnego Eluveitie i Scooter?

Ok, oprócz tego, że niektóre zwichnięte moralnie i muzycznie jednostki lubią sobie czasem posłuchać jednego i drugiego.

Odpowiedź brzmi: Bretoński folk. O ile w przypadku Eluveitie sprawa wydaje się logiczna - za Scooterem nie do końca ;) Ostatnio trafił mi w głośniki album Alana Stivella - Again. I tak słuchając owych celtyckich dźwięków...

"zaraz zaraz..."
<> <>
SCOOTER???

a mianowicie:



What shall we drink, 7 days long.
What shall we drink, what a thirst.
So, we drink together, open the barrel.
Yes, we drink together, not alone.

Then we shall work, 7 days long.
Then we shall work, for eachother.
Then there is work for everybody.
So we work together, 7 days long.
Yes, work together, not alone.



Zagłębiając się w dalszą część płyty trafiłam na utwór "Tri martolod"

Z czymś się kojarzy? :D

niedziela, 17 maja 2009

Eluveitie - Omnos

Tym razem coś o pierwszym singlu z długo oczekiwanej Arcane Dominion I. Płyta jest dość ciekawa, nietypowa jak na Eluveitie - w całości akustyczna. Całość stanowi concept album, z tekstami oczywiście po galijsku. Oprócz całości zespołu, na albumie pojawia się wielu gości.
Początkowo wywołuje mieszane uczucia ("Jak to Eluveitie? bez wykopu? Bez growlu?") - jednak po osłuchaniu i w odpowiednim czasie (czyt, gdy ma się ochotę posłuchać folku, nie metalu) - bomba.



Omnos tekstowo jest dialogiem dziewczyny i wilka - narratorką jest tu kobieta przywołująca wspomnienia z przeszłości. Tekst z tłumaczeniem na angielski:

~ Dziewczyna ~

Immi daga uimpi geneta,
lana beððos et’ iouintutos.
Blatus ceti, cantla carami.

I am a fair, pretty girl, full of virtue and youthfulness. The forest's flowers and songs I love.

~ Wilk ~

Aia gnata uimpi iouinca,
pid in cete tu toue suoine,
pid uregisi peli doniobi?

Hey, pretty young girl, what are you doing in the forest alone, so far from all beings?

~ Dziewczyna ~

Aia mape coime, adrete!
In blatugabagli uorete,
cante snon celiIui in cete!

Hey, handsome boy, come here! Let us pick some flowers in this forest together!

~ Wilk ~

N’immi mapos, immi drucocu.
In cetobi selgin agumi,
selgin blatos tou’ iouintutos.

I am not a boy, I am the bad wolf. In the woods I hunt, hunt for the flower of your youth.

~ Dziewczyna ~

Nu, uoregon, cu, uorigamos,
lamman, cu, suuercin lingamos,
indui uelui cantla canamos!

Well, wolf, let us play a game, let us dance a joyful dance, let us sing decent songs!

~ Wilk ~

Ne moi iantus gnaton uorega,
iantus drucocunos uoregon,
cante toi in medie cete.

I don't like children's games, I like playing sinister wolf games in the depths of the forest, with you.

~ Dziewczyna ~

Cu allate, papon sod urege,
eððiIo de iantu in cridie.
VediIumi: cante moi uosta!

Wild wolf, do whatever your heart longs for, but I beg you: Stay with me!

~ Wilk ~

Ne, a gnata, cante t’ usstami,
ne uostami, ne te carami.
Ne carami, nec carasumi.

No, girl, I will not abide with you, I'm not staying with you and don't love you. Never loved you.

~ Dziewczyna ~

Boua daga uimpi geneta.
Immi trouga, lana nariIas.
Vrit- me lindos dubnon -piseti.

I was a fair and pretty girl. Now I'm poor and overcome with shame. Now only the deep pond awaits me.

wtorek, 5 maja 2009

Właśnie zauważyłam, że blog zaniedbany odłogiem leży - gdzie minął ostatni miesiąc do jasnej cholery? I czemu człowiek zawsze mimo usilnego wkłaądania rąk do kieszeni budzi się z jedną w nocniku? Wobec tego notka zbiorowa - o tym co się działo (Ha! no i pisząc to się zorientowałam, gdzie przynajmniej część miesiąca uciekła...)

1. Low Land and High Seas Tour / Black Sails over Europe - jak kto woli.
Po całym niemalże dniu nauki farerskiego, zacne grono udało się do Alibi - klubu jak widać bardzo wszechstronnego. Trwał już występ Wrocławskiego Grimlord - który to zaskoczył owo grono swoją fajnością, co rokowało bardzo pozytywnie na dalszą część wieczoru. Słusznie. Jako następny grał holenderski Heidevolk - znałam część ich dokonań wcześniej, nawet mi się podobały ale bez fajerwerków - tymczasem na żywo zmiażdżyli. Rewelacja. Następny zespół - Alestorm rozczarował - zapowiadało się ciekawie, nic z tego nie wyszło. Tj wyszedł odpoczynek przy stoliku (i pomyśleć, że w większej części trasy to oni występują jako główna gwiazda...), po którym przyszła kolej na Tyra - tu bez niespodzianki - wymietli równo - od początkowego Hold The Heathen Hammer High, do końcowego Whiskey in the Jar (fundując po drodze męski striptiz w wykonaniu wokalisty ;))

2. Krakersy. DHL-ką przyjechało 80 kartonów. Nie wiedząc co z nimi zrobić urządziłam orgię krakersową - krakersy z paszetetem, z dzemem, z bitą śmietaną, z nutellą... Najlepsze okazały się pieprzowe maczane w mleku i solone z nutellą. Popijane malibu wchodziły tak samo dobrze jak z piwem czy wódką. Aczkolwiek jedna impreza nie rozwiązała sprawy, gdyż lekka konstrukcja oporowa z kartonów jeszcze stoi. Problem "Co na obiad" rozwiązany do wakacji.



3. Kalesony Action - "Jadą świry jadą" - wiosenna akcja studentów PWr - fajna techniafka poleciała, dobry lans.


4. Rekord Guinessa 1.05. Zostałam gitarzystką. Nie żebym nigdy nie była, ale to dawno i nieprawda, od 7 lat gitary w ręku nie miałam, nie pamiętałam nic. Od jednej osoby pożyczyłam gitarę, od brakującą innej strunę, stroik, od kogo innego pokrowiec, jeszcze kto inny udzielił mi podstawowych instrukcji i tak przygotowana poszłam bić rekord. Dało radę. Sporo nas tam było, zastanawiam się ile % przyszło ze względu na zniżki na wieczorny koncert... Zaczęłam robić ankietę, jej wyniki były przerażające/krzepiące (w zależności od punktu widzenia).

5. Deep Purple - I to byłą proszę państwa rewelacja. Kiedy popłynęły Dźwięki Higway Star, stałam kawałek od sceny, ale słychać było nader słabo - więc razu wyrwałam z kopyta i dopchałam się pod barierki (postury jestem dość lichej, ciężko pójść taranem, ale jakośzakosami daje radę). Poleciały największe hiciory, jak również kawałki z ostatniej płyty, a z ciekawostek rónież któryś polonez Chopina i Mazurek Dąbrowskiego. Najbardziej wymiękłam na Sometimes I Feel Like Screaming” - bosskie :D Bis bez niespodzianek - Hush i Black night. Do pełni szczęścia zabrakło Child in Time, ale wiadomo, że głos Gilliana jużnie ten... Jak na swój wiek i tak dają czadu niesamowicie :D

Piękna solówka Steve'a Morse'a: