Pojechałam praktycznie dla Eluveitie. Dali radę - choć grali o wiele za krótko i zabrakło moich ulubionych kawałków. No ale jak się nie ma, co się lubi... I tak było warto. Tegernako na końcu było czymś, czego się najmniej spodziewałam. Na youtube znalazłam tylko jeden kawałek, niestety kiepskiej jakości, prawie nic nie słychać (Of fire, wind and wisdom):
Kreator dopełnił dzieła zniszczenia. Na żywo brzmią o 1000% razy lepiej, niż na albumach.
sobota, 21 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz