poniedziałek, 28 września 2009

Sztokholm

Na początku nie dowierzałam - bilety za 21 zl? w obie strony? Prawdę mówiąc nie dowierzałam do momentu, gdy usiadłam w samolocie :D Początkowo miałyśmy jechać we 2, niedoszła towarzyszka podróży się pochorowała - najpierw stwierdziłam, że mi się nie chce samej jechać, ale stwierdziłam, że będę cholernie żałować, jeśli nie pojadę. Szybko założyłam profil na CouchSurfingu i rozpoczęłam poszukiwania hosta - też nie bardzo liczyłam na to, żecoś znajdę, a biorąc pod uwagę ceny noclegów w schroniskach, nastawiłam się psyhicznie raczej na nocowanie na ławce na jakimś dworcu. Tymczsaem, w dniu przed wylotem, ku mojemu zdziwieniu (i po zaspamowaniu połowy użytkowników CS ze Sztokholmu) dostałam 3 maile. W końcu zamelinowałam się u Andreasa z Södertälje (przedmieścia Sztokholmu) - no i w 2. dniu pobytu spędziłam popołudnie z Jonasem (który pokazał mi miejsca, do których bym w życiu sama nie dotarła - np wieżowiec z widokiem na miasto, czy średnioweczną lub wampirzą knajpę).
Dotarłam na miejsce w środę wieczorem i we wtorek od rana ostro wzięłam się za zwiedzanie - na pierwszy rzut poszedł ratusz - wyczaiłam dobrą miejscówkę do poimprezowania 10 grudnia (rozdanie nagród Nobla) - potem muzeum starówka, muzeum noblowskie wieczorem krótki clubbing (krótki - ze względu na ceny piwa w knajpach ;)).
Następnego dnia wybraliśmy się z Andreasem do Djurgården - jako że on nie widział tej części miasta - muzeum okrętu Wasa było diablo ciekawe (w przeciwieństwie do widzianego dzień wcześniej muzeum noblowskiego) - skansen przebiegliśmy dość szybko, bo Andreas się spieszył - potem wybrałam się na spracer po mieście i wieczorem znów wylądowałam w knajpie (oj dawno tak powooooli piwa nie sączyłam ;)).
Następnego dnia uparłam się na Uppsalę i Sigtunę - i w sumie miałam chyba rację, mimo, że Jonas polecał Vaxholm (kto wie, moze innym razem). W Sigtunie podczas polowania na kamienie runiczne (tyle tam tego jest że u ludzi po podwórkach stoją!) spotkałam 2 panie z Polski ("Te kamienie? Nie no nie ma co szukać, trochę czerwonej farby i tyle, jeziorko tu jes ładne..." sic!). Trochę źle wybrałam kolejność, bo w Uppsali byłam, kiedy muzea zaczynały się już zamykać (w Szwcji wszystko jakoś szybko zamykają...) i nie miałam czasu żeby zobaczyć muzeum Linneusza czy Muzeum Gamla Uppsala - ale po starej Uppsali i tak się przeszłam, mimo ceny biletu na autobus miejski. Robi wrażenie (Gamla Uppsala oczywiście... choć cena biletu też ;)). Widziałam też katedrę - jak zazwyczaj nie cierpię zwiedzania kościołów, to przyznam, że ta jest całkiem wypasiona. Podczas pobytu mogłam też trochę pobawić się w rozmów ki szwedzkie - zazwyczaj na moją nieudloną próbę dogadania się po szwedzku w Sztokholmie ludzie reagowali natychmiastowym przejściem na angielski, ale np już w takiej Uppsali - już prędzej się po szwedzku dogadywałam (takie podstawowe rzeczy, typu pytanie o drogę, zakupy...). Fajnie było :) Sztokholm jest pięknym miastem, z czystym sercem mogę polecić każdemu taką wycieczkę. Jest tam nieco drogo, ale też bez jakichś szczególnych tragedii. Za to można bardzo tanio kupić marcepan i świeże figi, z których to uciech z radością korzystałam ;)

Brak komentarzy: