niedziela, 22 marca 2009

Anuc & the pick of Åkerfeldt (Stodoła 21 Marca - Opeth)

To było COŚ. Totalny odjazd, rewelacja, orgazm przez uszy. O mały włos bym była zaspała na pociąg, ale mając więcej szczęścia, niż rozumu, wyruszyłam "wesołym pociągiem" z Wro w kierunku Wawy, gdzie poznałam bardzo wielu zacnych młodych ludzi również podążających w tymże kierunku. Postury jestem dość lichej, jednak odpowiednia ilość wypitego piwa dodała mi gibkości na tyle, że udało mi się zająć miejsce przy barierkach - gdzie przestałam cały koncert, zamiatając szczęką podłogę. Gdy popłynęły pierwsze dźwięki Heir Apparent - i od razu wiadomo było, że mamy do czynienia z profesjonalistami, mistrzami, półbogami. Potem popłynęły (niekoniecznie w tej kolejności) Ghost of Perodition (jeden z moich ulubionych!) Godhead's Lament, The Night and the silent water (odlot!), Hessian Peel (miód na uszy!) Credence i na koniec - Deliverance - Co dopełniło dzieła rozkładania mnie na łopatki. Oprócz świetnego wykonania, za serce chwytająca była konferansjerka w wykonaniu Michaela, i kolejne solówki (wprawidze "fucking boring" ale i tak zaje...fajne :D) . Publika również dopisała - ponoć byliśmy jedną z najlepszych publiczności jakie mieli. Ucieszone miny chłopaków po odśpiewaniu pierwszej zwrotki "The Drapery Falls" były bezcenne (nie mówiąc o przeuroczym "sto lat"/"Happy birthday" - co z tego, że za rok ;)). Zabrakło mi któregoś z moich 2 ulubionych kawałków: "The Drapery Falls" lub "Bleak", no ale nie możne mieć wszystkiego, i tak był to jeden z najlepszych koncertów, na jakich byłam. Szkoda, że nie dorwałam żadnego plakatu, ale ostała mi się kostka Michaela, co bardzo sobie cenię :D

Solo Fredrika na gitarze i Michaela na wokalu + Deliverance:

Brak komentarzy: